Reklamy

Ciałopozytywność mówi, że wszystkie ciała są piękne, problem w tym, że ruch przypisuje najwyższą wartość urodzie. Nasze ciała przecież nie muszą być piękne, by zasługiwały na szacunek.

Wchodząc do kina, modlę się, żeby widownia była wyposażona w podłokietniki, które można podnosić, inaczej to, że stanie mi się krzywda, jest tylko kwestią czasu. Uwielbiam przedstawienia i musicale, ale rzadko chodzę do teatru, ponieważ po prostu nie jestem w stanie zmieścić się w siedzeniach. Kiedy idę na tego rodzaju wydarzenie, cierpię i trudno mi się skoncentrować, z powodu dotkliwego bólu. Często wymawiam się od spotkań towarzyskich i wiele osób, z którymi się przyjaźnię, uważa mnie za bardziej antyspołeczną, niż jestem naprawdę, ponieważ nie chcę wyjaśniać, czemu nie mogę do nich dołączyć… Fragment pochodzi z książki Głód autorstwa Roxane Gay (tłum. Anna Dzierzgowska).

A ty, o czym myślisz, idąc do kina? Większość osób z ciałami mieszczącymi się w kanonie kompletnie nie zdaje sobie sprawy, jak szerokiej dyskryminacji doświadczają na co dzień osoby, które są poza nim. Po części odpowiedzią na ten problem miała być ciałopozytywność – ruch, który mówi, że wszystkie ciała są piękne. Niestety, mimo słusznych założeń, gdzieś po drodze został on przejęty przez osoby w kanonie i skomercjalizowany, w skutek czego  kompletnie się rozmył. Nie można oczywiście ciałopozytywności odjąć wprowadzenia do narracji głównego nurtu tematu ciał, które wcześniej spychane były na margines dyskursu publicznego. Obecnie jednak większość kont, zdjęć i wideo pod tagiem bodypositivity to kobiety, które mają kilka fałdek na plecach, a jak się zgarbią to na brzuchu też coś się znajdzie. I super, że walczymy z kompleksami, przecież każda_y je ma, ale co z osobami, które noszą rozmiar 48 i większy? Tracą platformę, którą samą stworzyły.

Jako społeczeństwo mamy dość duży problem ze słowem gruby_a, ponieważ momentalnie kojarzy się nam negatywnie, z krytyką, a nawet obelgą. Podczas gdy powinien to być zwykły przymiotnik opisujący wygląd. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak duży ciąg skojarzeniowy podąża za tym słowem, określa ono od razu charakter i tożsamość. Ile razy słyszymy lub mówimy czuje się dziś grubo lub wyglądam w tym grubo. Grubo nie powinno równać się źle. Fatfobia siedzi w nas tak głęboko, a oduczenie się jej to ogromna praca, że powinna zostać podejmowana jak najszybciej. Bycie grubym stosuje się jako straszak, autentycznie boimy się przytyć. Osoby grube doświadczają szeroko zakrojonej opresji i dyskryminacji systemowej, oraz fat shamingu. Od ubrań, które ciężko znaleźć, przez rozmaite siedzenia – w pociągach, samolotach lub kinach, po meble, a kończąc na rynku pracy i codziennym traktowaniu. Mikro agresje to dla grubych codzienność. Patrzymy im w talerz (mnóstwo osób grubych wstydzi się jeść przy innych) i wymagamy, by zawsze odżywiały się zdrowo. Śmiejemy się z żartów o osobach grubych, przedstawiamy je w filmach i serialach jako nieporadne, zabawne itd. Na rynku pracy gruby często oznacza leniwy, nieatrakcyjny i kosztuje pracodawcę więcej, gdyż częściej wymaga opieki medycznej. Podczas gdy każda wizyta osoby grubej u lekarza to strach przed tym, czy zostanie potraktowana poważnie, czy raczej odesłana do domu z poradą, by schudnąć – nieważne czego dotyczyła wizyta lekarska. Mówimy osobom grubym, że podziwiamy ich odwagę i pewność siebie, gdy włożą ubranie, na które mają ochotę, a nie takie, które jak najwięcej zakrywa. Wreszcie postrzegamy grube ciała jako etap przejściowy do nowej, lepszej, chudszej wersji.

Nawet szukając materiałów do zilustrowania tego tekstu, po wpisaniu hasła gruby w wyszukiwarkę Getty Images większość zdjęć przedstawia smutne osoby, które stoją na wadze lub ćwiczą. Dalsze sugerowanie wyrzuca hasła: dieta, otyłość, niezdrowe jedzenie, odchudzanie itd. Przekaz jest jednoznaczny: jeśli jesteś gruby_a, musisz i na pewno chcesz schudnąć.

Ciałopozytywność mówi, że wszystkie ciała są piękne, problem w tym, że ruch przypisuje najwyższą wartość właśnie urodzie. Nasze ciała przecież nie muszą być piękne, by zasługiwały na szacunek. Nie musimy kochać naszych ciał w każdej minucie każdego dnia, wystarczy, że będziemy je szanować za wszystko, co nam umożliwiają i że będziemy o nie dbać tak, jak umiemy najlepiej i adekwatnie do naszych możliwości. Przesyt ciałopozytywnością sprawił, że coraz więcej mówi się o ruchach takich, jak ciałonormatywność, w której wszystkie ciała są po prostu znormalizowane lub ciałoneutralność, która skupia się na tym, co ciało może dla ciebie zrobić, nie jak wygląda, niestety, możliwość nie skupiania się na wyglądzie jest również przywilejem.

Natalia Skoczylas (@nataszex) oraz Urszula Chowaniec (@galantalala), które same nazywają siebie grubancypantkami dużo rozmawiają i piszą o byciu grubx bez przepraszania. Z ich podcastu Vingardium Grubiosa można wynieść naprawdę sporo istotnych lekcji, a jeden z odcinków „Marketingowa kariera ciałopozytywności – za, a głównie przeciw” opowiada właśnie o problemach związanych z ruchami takimi jak ciałopozytywność czy ciałoneutralność. Dotyczą one tylko i wyłącznie sfery naszego własnego stosunku do ciała, a osoby, których ciała nie są normatywne i z tego powodu codziennie doświadczają dyskryminacji na różnych poziomach, nie mają tego przywileju, by zajmować się jedynie relacją z własną fizycznością.

Dla niektórych te ruchy działają – i super, ale nie wszyscy muszą się w nich odnajdywać lub mogą popierać pewne postulaty, a do innych odnosić się krytycznie. Ciałopozytywność na przykład potrafi mieć w sobie elementy toksycznej pozytywności, która przekonuje, że zawsze powinniśmy patrzeć na świat przez różowe okulary, nieważne jak trudna i wymagająca potrafi być rzeczywistość. Takie nastawienie de facto unika autentycznych reakcji, sprawia, że odrzucamy i blokujemy trudne emocje, zamiast pozwolić im wybrzmieć. Mówi ludziom, że to co czują, jest nie do zaakceptowania, wpędzając przy tym w poczucie winy i wstydu.

Powinniśmy nauczyć się rozmawiać o grubości, a to obejmuje również tematy trudne, codzienne wyzwania, które za tym idą. Gruby nie wyklucza przecież, że ktoś nie jest piękny lub, że jego_jej ciało nie jest super, ale oznacza, że ktoś inaczej zajmuje przestrzeń. Gruby nie oznacza też otyły, a w Polsce często te słowa stosowane są jako wymienne. Mamy wciąż wiele pracy, a ta praca zaczyna się od zrozumienia.

Na początku tego roku minister Czarnek zapowiedział walkę z otyłością, czyli więcej zajęć sportowych i niska akceptacja zwolnień z WF-u. Krzywa otyłości wzrasta zwłaszcza wśród dziewcząt, dodał. To typowe podejście dla tego rządu. Abstrahując już od ewidentnie seksistowskiego stereotypu, że dziewczynki powinny być szczupłe i to one mają większy problem z wagą (gdzie są badania na ten temat?), to samo sformułowanie o walce z otyłością jest problematyczne. Stygmatyzacja z powodu wagi tylko pogłębia problem otyłości i szkodzi zdrowiu, dlatego tego typu deklaracje mogą sprawić, że osoby o nienormatywnych ciałach mogą poczuć się atakowane.

Poza wypowiedzeniem owej walki, za pomysłem nie idzie za żadna implementacja sensownych rozwiązań, a już na pewno nie jest nią zmuszanie dzieci do uczestnictwa w zajęciach WF. Ćwiczenia i sport potrafią być super, dużo dzieci podziela to przekonanie, przecież jak tylko nauczą się chodzić, śpieszno im biegać, a leżakowanie to znienawidzona przez każdego przedszkolaka czynność. Co takiego dzieje się po drodze, że już parę lat później w podstawówce WF staje się katorgą? Może większość szkół nie jest odpowiednio przystosowana do takich zajęć, w związku z czym zajęcia są nudne? A może dzieci ze słabszą kondycją lub koordynacją ruchową czują się wykluczone? Testy sprawnościowe i mierzenie wszystkich według jednego standardu po prostu nie działa. Czy ćwiczenia w środku dnia lub przed zajęciami na pewno są najlepszym pomysłem? Wyobraźcie sobie iść na siłownię bez możliwości wykąpania się przed pracą, bo 10 lub 15 minutowe przerwy między lekcjami to uniemożliwiają, a nawet, gdyby zdążyć, to siedzenie z mokrymi włosami na zajęciach bywa zwyczajnie niekomfortowe lub krępujące. Co z osobami, które malują się do szkoły? Zmyć makijaż i nałożyć ponownie? Na to na pewno nie znajdą już czasu. Badania wykazują, że młode kobiety mają kompletnie zaburzony obraz własnego ciała. Jak sprawić, by nastolatka przybierająca na wadze w okresie dojrzewania nie zaczęła siebie nienawidzić? Co powiedzieć szczupłemu chłopakowi, który chciałby przybrać na wadze, ale nie może? Dlatego może zamiast zmuszać dzieci, by chodziły na WF powinniśmy się zastanowić, co takiego nie działa w obecnej formie, że tak licznie się z niego wypisują.

Waga nie zależy przecież tylko od ilości ruchu w naszym życiu. Przeciętny_a Polak_ka nie zna podstaw zdrowego odżywiania. Wychodzimy z założenia, że domowe to dobre i zdrowe, a rodzima kuchnia stoi mięsem, węglowodanami i smażonymi potrawami. Za wyżywienie dzieci odpowiedzialni są rodzice i to często ich niewiedza powinna zostać najpierw uzupełniona. Walka z otyłością dzieci to przede edukacja rodziców. Niestety, najgorzej odżywiają się dzieci biedne, mączne potrawy są tańsze niż owoce, warzywa czy chociażby mięso. To ogromny problem, a propozycji rozwiązań systemowych, jak na razie brak.

Warto byłoby skorzystać również ze wsparcia psychologów oraz rozprawić się wreszcie z mitem BMI, bo nie jest to wyznacznik zdrowia. Nie uwzględnia procentowej zawartości tkanki tłuszczowej, ani jej dystrybucji. Nie jest w stanie przewidzieć stanu zdrowia różnych grup demograficznych i ras, ponieważ wskaźnik został stworzony na podstawie danych pochodzących wyłącznie od białych Europejczyków. Ostatecznie sugeruje istnienie odrębnych kategorii takich jak: niedowaga, ideał, nadwaga i otyłość, których granice są bardzo wyraźnie zaznaczone i różnią się dziesiętnymi. Lepszymi wyznacznikami zdrowia są rozmaite inne pomiary i badania, jak na przykład krwi czy ciśnienia.

Problem z otyłością jest tak złożony, że nie ma tu prostych i szybkich rozwiązań. Nie znajdziemy ich też bez rozwiązania węzła gordyjskiego, jakim jest nasze, społeczeństwa, podejście do grubości. Ruchy takie jak bodypositivity robią dużo dobrego, ale potrafią być wykluczające i powierzchowne. Utrudniają też realny dialog, wpychając do gardła marketingowe hasła, które łatwo się sprzedają, ale wiele za nimi nie idzie. Dlatego zamiast ciągle szukać grup i etykietek dla dużej części społeczeństwa, warto po prostu posłuchać osób grubych i ich doświadczeń, by dowiedzieć się, co czują i czego potrzebują.

WIĘCEJ